Przez jakiś czas miałem mało czasu na publikowanie kolejnych postów, których część nadal jest niedokończona i czeka na moją wenę (poprawki, ilustracje, itp). Dziś publikuję posta który nie wymaga ode mnie dużego wkładu czasowego - ktoś już nakręcił film na którym wszystko ładnie widać (więc nie przejmuj się jeśli nie znasz angielskiego).
Film przedstawia prosty sposób na poprawienie funkcjonalności tanich, chińskich statywów oświetleniowych. Po wykonaniu modyfikacji dużo łatwiej będzie Ci się ustawiało statyw na nierównym podłożu w plenerze.
Autor pod koniec mówi, iż nie jest odpowiedzialny za jakiekolwiek szkody które powstały w wyniku tej modyfikacji, ale uważam jeśli taki statyw ma służyć do utrzymywania lekkich zestawów oświetleniowych a'la Strobist to nic złego się nie stanie... natomiast przed zamontowaniem na nim dużej, drogiej lampy z softboksem poważnie się zastanów.
Jakiś czas temu pisałem, iż opiszę swoje wrażenia z użytkowania GPS'a (ATP Photofinder) którego udało mi się wygrać w konkursie Panoramio... Gadżet fajny, dobrze działa, ale nie wydaje mi się, żeby był tak przydatny fotografikom jak rzecz na którą ostatnio trafiłem i dziś opiszę. Wszelkiego rodzaju recenzje i testy to fajna sprawa (sama część praktyczna), ale kolejna - czyli opisywanie potrafi być niestety dość czasochłonna.
Dlaczego zatem zabrałem się dziś do opisania swoich wrażeń? Bo udało mi się ostatnio zakupić, bardzo fajny, a w dodatku tani pasek. Pewnie zastanawiasz się co może być fajnego w pasku do aparatu... jeśli do tej pory miałeś styczność jedynie z tradycyjnym paskiem do aparatu, to faktycznie możesz nie rozumieć istoty tego tematu. Myślę że zaraz zmienisz zdanie, obejrzyj dwa poniższe filmy:
Fajne? Powiem Ci, że wygląda to dobrze nie tylko na filmie - paski tego typu są naprawdę wygodne w użytkowaniu. Skąd wiem? Tak jak już wcześniej pisałem - mam podobny.
Z początku zastanawiałem się nad budową własnego paska, ale w końcu zrezygnowałem - znalezienie odpowiedniej jakości elementów wymagałoby wielu prób wytrzymałościowych. O ile różnego rodzaju samoróbki nie niosą zbyt wielkiego ryzyka uszkodzenia mojego sprzętu, to w przypadku paska tego typu wybór złych elementów/podzespołów mógłby skończyć się poważnym uszkodzeniem mojego aparatu (żadna lustrzanka nie lubi upadków z wysokości ~1m).
Jak już wykluczyłem samoróbkę, zacząłem się rozglądać po polskich sklepach - bezskutecznie, odwiedziłem stronę producenta RStrapa, na której znalazłem adres niemieckiego dystrybutora. Wszystko fajnie... tylko ta cena... nie dam 60Euro (plus dodatkowe opłaty za przesyłkę i przelew zagraniczny) tylko po to aby wypróbować pasek, o którym mogłem poczytać wyłącznie na zagranicznych forach. Odpuściłem na jakiś czas...
...aż tu ni z gruszki, ni z pietruszki dostaję pytanie od znajomego nowicjusza (fajnie jest być dla kogoś Mentorem ;-) ) co sądzę o pasku, który, pojawił się na rodzimym allegro (strona z aukcjami sprzedawcy). Nie jest to dokładna kopia paska R-Strap (nie posiada on regulacji długości oraz dodatkowych kieszonek), ale jest jeden argument który zdecydowanie zachęcił mnie do kupna - kosztuje on nie całe 60zł, w dodatku nie jest to jakaś chińszczyzna, tylko rodzima produkcja.
Po zamówieniu paska zaczęły mnie nachodzić dziwne myśli, w stylu 'a co jeśli...', na szczęście paczka nie szła zbyt długo (a dostarczona została poprzez naszego pocztowego monopolistę), gdy ją rozpakowałem, i wziąłem QuickStrap-a w swoje ręce od razu przestałem się martwić.
Dlaczego? Solidny lekko chodzący karabińczyk, mocny materiał, staranne wykonanie... Czego chcieć więcej? Producent paska w dołączonej instrukcji napisał, że pasek powinien spokojnie wytrzymać obciążenie 8kg, co jak na mojego 400D z gripem i którymś z obiektywów daje ogromną rezerwę wytrzymałościową. Poniżej film z karabińczykiem obciążonym ciężarkiem 17,5kg.
Kwestią, która prócz jakości wykonania budziła moje wątpliwości w czasie oczekiwania na paczkę był brak regulacji rozmiaru paska. Jak się okazało, kolejne z moich czarnych myśli okazały się niepotrzebnymi - pasek leży wręcz idealnie, a że nie zamierzam jakoś przytyć lub schudnąć (+/- 20kg), nie potrzebuję regulacji. Jeśli masz zamiar zajść w ciążę... to lepiej poczekaj z zakupem tego paska, albo kup dwa, w końcu drogie nie są ;-)
Paski tego typu są bardzo wygodne, a każdy kto choć raz w życiu musiał przez dłuższy czas korzystać z dołączonego przez producenta paska, doceni wygodę Quick Strap'a. Długie wycieczki, wesela, reporterka - koniec z karkiem bolącym od ciężaru aparatu... gdy potrzebne są dwie ręce, aparat można śmiało zawiesić przy biodrze, co okazuje się rozwiązaniem dużo wygodniejszym niż wieszanie aparatu na szyi (tradycyjne paski).
Jeśli masz QuickStrapa, lub jakieś pytania/komentarze - wyraź swoją opinię w komentarzu pod wpisem.
Jak już prędzej obiecałem (we wpisie Perseidy 2009) podzielę się z Wami swoimi doświadczeniami zdobytymi podczas tegorocznego wypadu na meteorowe łowy.
Pierwsza sprawa - im lepsza puszka, oraz jaśniejsze obiektywy tym lepiej. Dlaczego? Zwykle jest tak, iż wraz ze wzrostem ceny korpusu, ilość szumów na wysokich czułościach spada. Nie jestem szumofobem, ale to co wyprodukowało 400D przy 30s naświetlaniu (ISO800) nie wygląda najładniej. Może do celów naukowo-astronomicznych może się jakoś przydać, ale do wywieszenia na ścianie - nie bardzo. Można bawić się w programowe odszumianie, przy gwieździstym niebie prawdopodobnie znikną mniejsze gwiazdy. Widziałem w sieci fotografie tegorocznych perseidów zrobione lepszymi korpusami z nastawioną czułością ISO1600 i takim samym czasie naświetlania jak u mnie - wyglądało to dużo lepiej. Jak to mówią - jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Gdy nadarzy się kolejna tego typu okazja postaram się naświetlać matrycę przy czasach 15s, może będzie to trochę lepiej wyglądało.
Dlaczego chcę używać aż tak wysokiej, szumiącej wartości ISO (na 400D)? Nasze oko ładnie rejestruje 'spadającą gwiazdę', a nasz mózg jest doskonałym interpretatorem sygnałów docierających do oka... z aparatem jest gorzej, tutaj aby zarejestrować bardzo subtelny perseid przelatujący w ułamku sekundy potrzebuje dobrego oka (jasnego obiektywu) oraz czułego rejestratora (nie szumiącego). Taki tandem niestety kosztuje. Nie zmienia to faktu, iż gdybym miał wysokiej klasy puszkę to nie zawahał bym się korzystać nawet z ISO1600.
Powoli przeszliśmy do kolejnego ogniwa naszego zestawu służącego do wyławiania meteorów z ciemnego nieba - obiektywu. Ja podczas swoich obserwacji korzystałem z rybiego oka o ogniskowej 8mm i maksymalnej światłosile f3.5. Tak szerokie pole widzenia ma swoje zalety jak i wady.
Zacznijmy od zalet:
Dzięki krótkiej ogniskowej nie musiałem martwić się gdzie wycelować obiektyw - całe niebo było w nim widoczne. Jeśli podczas naświetlania spadł jakiś meteor, to na pewno miało to miejsce w polu widzenia mojego obiektywu.
Przy takiej ogniskowej, czas jaki naświetlałem (30s) był daleko za bezpiecznym, teoretycznym czasem naświetlania bez widocznego ruchu gwiazd (600/ogniskowa > [s]) - gwiazdy były widoczne jako punkty, a nie kreski (dłuższe naświetlanie lub ogniskowa).
Wady:
Bardzo szeroki kąt widzenia, powodował iż obiektyw łapał naprawdę dużo światła - ze wszystkich stron. W tym roku księżyc przeszkadzał na niebie, co objawiało się niezbyt przyjemnymi odblaskami (może w bardziej high-end'owych obiektywach nie pojawiłby się ten problem).
Szeroki kąt widzenia trochę przeszkadzał - tak duże pole rejestrowane na matrycy, sprawiało, iż ślady po bolidach były rejestrowane jako naprawdę cieniutkie ryski. Podczas wywoływania RAWów musiałem przeglądać wszystkie zdjęcia w powiększeniu 100% żeby ocenić czy udało mi się na danym zdjęciu coś upolować. Mogłem oczywiście obserwując niebo spisywać sobie minuty w których sam widziałem spadającą Perseidę, a potem wybierać tylko te RAWy które zostały zrobione w tej samej minucie... Oko nie ma tak szerokiego pola widzenia jak obiektyw 8mm, więc i tak pewnie skończyło by się na przeglądaniu wszystkiego w powiększeniu 100%.
Niska jasność - przy fotografowaniu meteorów f3.5 @ 8mm przy ISO400 jest zdecydowanie za ciemno aby uchwycić słabsze bolidy. Naprawdę ładnie zarejestrowały mi się tylko te najjaśniejsze, a i tak aby je znaleźć musiałem przeglądać fotografie w powiększeniu.
Zatem jaki sprzęt bym polecił do fotografowania meteorów? Dobry statyw, wysokiej klasy puszka ustawiona na czułość ISO1000 albo ISO1600 (np Canon 5D, lub 1Ds) wraz z możliwie jasnym obiektywem, nie koniecznie tak szerokim jak mój - wydaje mi się że Canon 24mm ustawiony na f1.4 nadawał by się wyśmienicie do fotografii tego typu. Wiadomo - taki sprzęt kosztuje, można wybrać tańszy obiektyw od wspomnianego powyżej, np Canon 28mm f1.8 - trochę węższe pole widzenia, ale nadal bardzo jasny. Koniecznie otwarty tak mocno jak tylko się da. Naświetlanie pewnie z 15-30s, tu już pozostaje metoda prób i błędów, dużo zależy od lokalizacji i pory fotografowania (jasność nieba, źródła światła z otoczenia itp).
Nie słuchajcie rad ludzi którzy podczas fotografowania meteorów zalecają przymykanie przysłony do np. f8 czy f11, im szerszy kąt tym ciężej będzie zarejestrować meteor przy domkniętym obiektywie. Przy moim obiektywie 8mm ustawionym na f8 nie złapałbym żadnego z perseidów, no może gdybym ustawił iso na 1600, ale wtedy miałbym już tylko sam szuuuuuuuuum :)
Im dalej od miasta, wiosek, drzew, budynków, często uczęszczanych dróg tym lepiej.
Podczas wypadu na fotografowanie meteorów naprawdę bardzo przydadzą Ci się:
Dodatkowe baterie
Wężyk spustowy (lepszy i wygodniejszy niż wyzwalacz czasowy wbudowany w aparat)
Koc, termos z kawą/herbatą, termofor (na zimniejsze noce)
Leżak plażowy/karimata
Środek przeciwko komarom
Jeśli planujesz dzielić się swoimi zdjęciami z naukowcami (ponoć mile widziane są u nich fotografie zarejestrowanych meteorów), to fajnie byłoby znać dokładne współrzędne miejsca z którego wykonałeś fotografie. Pewnie wystarczą namiary z GPS'a samochodowego, oczywiście można także korzystać ze sprzętu dedykowanego specjalnie do fotografów - udało mi się wygrać taki moduł GPS w konkursie Panoramio (czytaj), planowałem napisać recenzję/test tego fajnego gadżetu, ale jak do tej pory nie znalazłem na to czasu (ale kiedyś napiszę, jeśli bardzo Cię ona interesuje to zapraszam do zapisania się na newsletter).
Myślę, że warto poświęcić jeszcze kilka zdań kwestii weryfikacji obiektów na wykonanych fotografiach - to że zarejestrowaliśmy ślad, wcale nie oznacza że musi to być spadający bolid. Bardzo możliwe, że jest to jakiś inny obiekt latający. Teoretycznie meteor powinien być widoczny jako kolorowa smuga. Najlepiej sprawdź zdjęcia wykonane tuż przed i po tym na którym udało Ci się zarejestrować meteor - jeśli smuga ciągnie się dalej przez kolejne foty, to prawdopodobnie jest to satelita albo samolot. Powyżej wkleiłem jedno z moich zdjęć - z początku pomyślałem że zarejestrowałem zwykłą satelitę, jednak zdjęcia wykonane przed i po tej fotografii nie zawierały żadnych śladów w okolicach zaznaczonego miejsca, dlatego wydaje mi się że to jest to meteor (ale 100% pewności nie mam).
Na Gdyńskiej plaży, w malowniczym Orłowie odbył się Festiwal Rytmu i Ognia (FROG), przy okazji organizator w celu pozyskania fotografii do promocji kolejnych edycji festiwalu zorganizował konkurs fotograficzny, przewidziane nagrody to małpka olympusa za ok 300-400zl, statyw, pendrive i kurs obróbki grafiki w TSF. Nie będę się dzisiaj rozpisywać (ale kiedyś na pewno to zrobię) na temat różnych chwytów jakie organizatorzy czasami stosują podczas konstruowania regulaminów konkursów foto (czytajcie je przed wysyłaniem zdjęć!).
Poziom prac jest naprawdę dobry - kilka osób jest już skazanych na wygraną, wydaje mi się że nadesłali prace dużo lepsze od moich i chylę im czoła - naprawdę dobra robota!
Po co ten post? Oceniając zdjęcia z mojej galerii na 5 gwiazdek możecie zafundować mi 'nagrodę internautów' - pendrive 2GB :) Jeśli chcecie zagłosować to zapraszam do mojej galerii konkursowej (niestety żeby zagłosować trzeba się zalogować/zarejestrować).
Może trochę późno was o tym informuje, ale tak samo późno się o zjawisku dowiedziałem. Dzisiejszej nocy, tzn z 12 na 13 sierpnia 2009 będzie można obserwować maksimum aktywności roju meteorów Perseidów - zjawisko potocznie nazywany przez osoby niezorientowane 'spadającymi gwiazdami'. Już raz miałem okazję podziwiać to zdarzenie - naprawdę niesamowity widok, który może być dla nas także fotograficznym wyzwaniem (spadające gwiazdy będzie można obserwować jeszcze przez kilka najbliższych dni, tylko z mniejszym natężeniem). Jak fotografować roje meteorów? Mógłbym próbować napisać własny poradnik, ale po co wyważać otwarte drzwi (poniżej zamieściłem odnośnik do poradnika ze stron pkim.org)? Wielkiego doświadczenia nie mam, sam dziś będę próbował fotografować to niecodzienne zjawisko - oby pogoda sprzyjała. Jeśli wyciągnę jakieś ciekawe wnioski na temat techniki fotografowania meteorów to na pewno się nimi podzielę na łamach tego bloga (zachęcam do zapisania się na newsletter).
Jeśli uda Ci się uchwycić jakieś meteory na zdjęciach to warto wrzucić je na flickr do grupy fotografii perseidów (z dodatkowym słowem kluczowym 'perseidypolska' - jeśli nadeślecie jakieś zdjęcia, to później pokażę tutaj pokaz slajdów naszych prac).
Moje 2 grosze (tj. wskazówka nr 1): Maksymalny czas ekspozycji, na którym gwiazdy będą wydawać się punktami (bez efektu smużenia), można obliczyć ze wzoru: 600/ogniskowa = czas ekspozycji [s]
Nie jest to kolejna część dotycząca samodzielnej budowy mocowania obiektywu typu tilt-shift (myślałem że wywołam jakąś burzę mózgów, a widzę, że chyba naprawdę nikt nie ma zamiaru bawić się we współprojektanta mocowania które wykonam - majsterkowicze: wstydźcie się!).
Buszując w sieci znalazłem kolejny wykład dotyczący fotografii, myślę że zaawansowani amatorzy raczej nie znajdą tu wiele nowych informacji. Lektura obowiązkowa dla początkujących.
Plan wykładu (streszczenie):
- słowo wstępne o powstawaniu fotografii, sprzęcie, - jak autor wykonuje zdjęcia (jak dobierać czas, przysłonę, co to daje itp), - kilka przykładów zdjęć z podanymi parametrami,
- podstawowe ustawienia lamp studyjnych,
- oświetlenie studyjne w akcji, - jak pracować z modelem,
- praca z modelem, - porównanie kilku zastosowanych ustawień oświetlenia, - filtry,
- kilka historii z przeszłości prowadzącego, omawianie zdjęć,
- w sumie to nic ważnego, autor zachęca do podcastów iTunes, - pokazuje kilka dobrych książek, - zaprasza na swoją stronę internetową oraz do kilku innych miejsc w sieci,
Jakiś czas temu przestałem pisać - czasu zawsze za mało, a dzień nie chciał trwać dłużej, musiałem dokonywać wyboru na co poświęcać swój wolny czas (nauka/fotografowanie/znajomi/itp/blog). Uczelni nie miałem zamiaru zawalić, zaniedbywać swojego hobby także - w końcu padło na blog.
Na szczęście sesja już za mną, mogę poświęcić kilka godzin w miesiącu na pisanie postów, oraz... majsterkowanie. Tym razem będzie trochę nietypowo - z początku planowałem napisać ten post w momencie gdy skończę już prace nad projektem. Czy rozwiązania jakie wymyślę okażą się najlepsze? Niekoniecznie musi tak być... dlatego postanowiłem zbudować i zaprojektować obiektyw (mocowanie) typu Tilt Shift razem z wami - dlatego czekam na wszelkie sugestie i pomysły w komentarzach.
Od czego by tu zacząć? Widziałem już kilka projektów DIY obiektywów tego typu (w sumie to bardziej mocowań typu 'lens baby' ale to szczegół), ale były jakieś takie... niedopracowane? Zbudujmy coś prostego, jednocześnie dobrego RAZEM.
Trochę teorii - czym jest obiektyw TS? Obiektyw typu Tilt-Shift pozwala przesunąć, przekrzywić oś optyczną i dzięki temu zmienić perspektywę zdjęcia (na końcu odnośnik do wyczerpującego artykułu w wikipedii).
Oryginalny obiektyw tego typu od producenta takiego jak Canon, czy Nikon kosztuje dużo, aby uzyskać efekt TS można wykorzystać program graficzny (ale kto by czerpał z czegoś takiego przyjemność?), lub zbudować go sobie samemu. Jak to zrobić? Wystarczy przez odpowiednie, ruchome/nastawne mocowanie podłączyć do posiadanego korpusu obiektyw większego formatu niż przez nas posiadany. Ja do swojego projektu wykorzystam obiektyw średnioformatowy Mamiya Sekor C 80mm (podłączę go do Canona 400d).
Dlaczego projekty które jak na razie znalazłem w sieci nie podobają mi się:
Nie można zablokować pozycji obiektywu - wszystkie mocowania są całkowicie elastyczne, bez możliwości przyblokowania pozycji, odpadają długie czasy naświetlania, HDR, timelapse, ponadto podczas robienia zdjęcia obie ręce są cały czas zajęte trzymaniem aparatu z obiektywem.
Mocowania są 'luźne' - projekty jakie widziałem w sieci w wielkim przybliżeniu polegały na wykorzystaniu jakichś przegubów (zwykle gumowych, np. odpowiednio przerobionej gumy z 'kaczki' służącej do przepychania zapchanych rur). Co jest złego w tym mocowaniu? W sumie to samo co w powyższym - elastyczność, brak możliwości pewnego przyblokowania. Dopóki robimy zdjęcia, aparat jest pod nadzorem, wyjęty z plecaka/torby/pokrowca to wszystko jest ok. Gdy przestajemy robić zdjęcia lub coś zmieniamy musimy BARDZO zwracać uwagę na dyndający na gumowym przegubie obiektyw. Można za każdym razem odkręcać od korpusu i chować, ale wtedy wszelkiego rodzaju kurz, wilgoć itp będą dostawać się do naszego korpusu w nadmiernych ilościach - tego chyba nikt nie lubi. Nie dość że coś się może oderwać w mocowaniu i [i obiektyw upada na beton nadając się tylko na śmietnik], to dodatkowo istnieje szansa że zwisający obiektyw jakoś niefortunnie odbije w oryginalne mocowanie lub wnętrze korpusu - może okazać się że nasza zabawa w majsterkowiczów pociągnie za sobą wysokie koszty naprawy (wiadomo, lustrzanki to raczej delikatne, kosztowne narzędzia/zabawki).
Jak rozwiązać dwa powyższe problemy? Może masz jakiś konkretny pomysł na zabezpieczenie mocowania obiektywu na czas transportu (bezpieczne zapakowanie do torby, lub bezstresowe przewieszenie aparatu na przeznaczonym do niego pasku)? Jak zrealizować blokadę ustawień, lub ulepszenia konstrukcyjne (patrząc na projekty z poniższych linków)?
Ja wstępnie rozważałem zbudowanie mechanizmu podobnego do mieszka w celu blokowania ustawień, oraz klipsów mających 'usztywnić' konstrukcję na czas transportu... jak to wygląda? Na razie jeszcze nie dodam rysunków/zdjęć moich pomysłów konstrukcyjnych (bo najzwyczajniej ich jeszcze nie zrobiłem)... czekam na wasze sugestie - bo bardzo możliwe że wymyślicie coś lepszego.
Załóżmy że na początku dysponujemy obiektywem średniego formatu, lustrzanką cyfrową, oraz ograniczonymi możliwościami warsztatowymi (podstawowe tanie narzędzia które posiada każdy majsterkowicz: imadło, wiertarka, kombinerki, gwintowniki, noże, śrubokręty itp). Oczywiście gdy trzeba to zawsze można skoczyć do sklepu z narzędziami lub materiałami, ale nie przesadzajmy z inwestowaniem w tokarki i prasy ;-)
Myślę że pomysł z zastosowaniem gumowego przegubu jest całkiem niezły, na pewno jeśli szczelnie wykonamy podłączenie do korpusu (np przerobionego dekielka) oraz samego obiektywu będzie on wodoodporny oraz trwały. Guma w normalnych warunkach chyba nie prędko się wykruszy (czyli odpadają syfy na matrycy z mechacącego się mieszka materiałowego - a taki projekt gdzieś widziałem). Jak zdobyć taki gumowy przegub? Czy faktycznie kaczka do przepychania rur będzie najlepszym źródłem/rozwiązaniem? Może dobrym pomysłem będzie przyczepienie przegubu gumowego opaską zaciskową do obiektywu i dodatkowe podklejenie? Może znasz jakiś dobry, mocny, nie kruszący się klej do gumy? Jak ulepszyć mocowanie przegubu do przerobionej zaślepki (a może istnieje lepsze, stosunkowo tanie rozwiązanie inne niż przerobiona zaślepka - np przejściówka EOS->M42 + pierścień pośredni M42)?
Może budowałeś już obiektyw tego typu i podzielisz się z nami swoimi doświadczeniami? Może są jeszcze jakieś wyzwania konstrukcyjne które przeoczyłem pisząc powyższy tekst?
Od jakiegoś czasu zaczęły pojawiać się pod moimi postami komentarze zawodowych fotografików zirytowanych faktem, że za dużo tutaj tłumaczę (oczywiście takie komentarze odrzucałem, bo sądziłem że nic konstruktywnego nie wnoszą), i przeze mnie prawie każdy (cyt.: 'amator latający z lepszym kompaktem') może robić wysokiej jakości fotografie konkurując z prawdziwymi rzemieślnikami, którzy w ten sposób zarabiają na chleb.
Nie musicie mi już pisać, że raz narzekam na psucie rynku przez microstock, a w innym wpisie daję na tacy instrukcje jak wykonywać fotografie, które pewnie amatorzy i tak wykorzystają do zepsucia rynku. Długo nad tym myślałem, i wiecie co? W sumie to mnie przekonaliście. Nie będzie więcej takich postów instruktażowych na tym blogu!
Zapytacie pewnie skąd ta nagła zmiana... no cóż, po pierwsze spokojnie przemyślałem wasze słowa,
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^ Jak już zauważyło kilku czytelników, powyższy tekst jest moim żarcikiem z okazji dnia pierwszego kwietnia :) Oczywiście w wolnych chwilach piszę, i na razie nie zamierzam przestać :)
Pewnie pamiętacie post, w którym opisałem sposób na zdobycie darmowych sampli filtrów LEE, które po pewnym czasie przestały być darmowe na terytorium naszego pięknego kraju. Jeśli już uda Ci się zdobyć darmowy próbnik, tutaj znajdziesz informacje o sposobie montażu na lampce błyskowej.
Z komentarzy pod wspomnianym wyżej tematem, dowiedziałem się że firma Rosco rozsyła darmowe próbniki - dotychczas nie otrzymałem żadnego e-maila z zapytaniem o zapłatę więc myślę że przez jakiś czas będzie można się na nie załapać bez niepotrzebnych kosztów. Ponoć mają trochę gorsze wymiary (ciężej przypasować na typową lampkę błyskową), ale zawsze lepiej mieć darmowe filtry, które ciężej dopasować, niż nie mieć żadnych :P Oto odnośnik do formularza na zamówienie darmowego próbnika:
Nie wiem jak będzie w przypadku Rosco (osoby, które się nie załapały na darmowe sample LEE wiedzą o co chodzi), ale chyba lepiej nie czekać i zamówić próbnik już teraz.
Parę miesięcy temu, w listopadzie, na forum polskiej grupy strobist Jarek Sikora poinformował nas o planie przetłumaczenia 'Strobist 101' na język polski. Znalazło się kilka osób chętnych do pomocy (tłumaczeń, korekty, itp), wśród nich byłem i ja. Efekty naszej wspólnej pracy, czyli polską wersję Strobist 101, możecie znaleźć w PDF'ie który można pobrać tutaj. Plik spakowany ZIP'em.
Korzystając z okazji zapraszam osoby zarejestrowane w Goldenline do zapisywania się do grupy Strobist. Czym jest Goldenline?
GoldenLine to pasja, kontakty, wiedza i doświadczenie kilkuset tysięcy osób aktywnych zawodowo. Jesteśmy serwisem społecznościowym, który łączy profesjonalistów o bardzo różnych zainteresowaniach, stanowiskach oraz celach zawodowych.
Przy okazji rozmowy z czytelnikiem zostałem uświadomiony że na moim blogu pojawia się ogromna reklama. Zdziwiłem się bardzo, takiego wielkiego denerwującego bannera sam nie widziałem - od kilku lat mam w swojej przeglądarce zainstalowany plugin usuwający wszelkiego rodzaju reklamy dodawane na strony. Powiesz 'gadanie - systemu nie reinstalowałeś ani razu od momentu utworzenia bloga?'. Prawda jest taka, że korzystam z linkuksa ubuntu - a z linuksem to jest tak, że zwykle wszystko będzie działało tak długo, dopóki się sprzęt nie rozleci (bez konieczności 'reinstalacji systemu', która jest zmorą ludzi korzystających z windowsa). Dobra dość usprawiedliwiania czegoś, czego na dobrą sprawę (chyba) nie mogę usunąć.
Co zrobić aby na moim blogu nie wyskakiwała ta durna reklama? Jeśli korzystasz z Firefoxa, to zachęcam do instalacji wtyczki Adblock Plus. Pozwoli Ci ona pozbyć się irytujących, ogromnych bannerów (nie tylko z mojego bloga). Użytkowników innych przeglądarek zachęcam do przesyłania komentarzy z nazwami podobnych wtyczek do innych przeglądarek (pewnie z nich korzystacie).
W mojej głowie rodzi się pytanie 'co teraz?'. Czy powinienem przerzucić się na jakąś inną platformę dla blogowiczów (np. wordpress)? Niby serwer mam, ale na razie nie mam jeszcze wykupionej domeny, więc spokojnie przemyślę wszystkie za i przeciw. A może uważacie że ta reklama nie jest aż tak okropna i trochę przesadzam?
Czekam na komentarze.
P.S.
Jeśli chcesz śledzić losy mojego bloga, a przy okazji decyzje jaką podejmę odnośnie ewentualnej zmiany platformy to zapraszam do zapisania się na mojego newslettera, dzięki któremu raz na jakiś czas będziesz powiadamiany drogą e-mail o nowych wpisach.
Fotgrafia nie ogranicza się jedynie do odpowiedniego ustawienia świateł, poprawnego operowania GO oraz pomysłu i kompozycji. Często aby fotografia nabrała klimatu trzeba ją odpowiednio przygotować w programie graficznym. Jednym z zabiegów przeprowadzanych przez adeptów fotografii jest konwersja do wersji czarno-białej (BW). Aby zachować możliwie wysoką jakość najlepiej konwertować fotografie już na poziomie wywoływania z RAW. Jak przeprowadzić konwersję aby końcowy efekty wyglądał DOBRZE? Adam Mirski pozwolił zamieścić mi swoje instrukcje z posta który napisał na canon-board.info.
Witam!
Postanowiłem na chwile przerwać sobie prace nad tutorialami do Lightroom'a, bo po przeczytaniu Tips & Tricks #69 postanowiłem wrzucić od siebie, do tematu swoje dwa grosze...
Jak może niektórzy wiedzą, mam hopla na punkcie czarno-białych fotek, prawie każde zdjęcie konwertuje do BW, tylko po to żeby zobaczyć czy nie wygląda czasem lepiej...
W internecie jest masa sposobów, tutoriali, pluginów (niektóre kosztują setki dolarów). Mało kto wie że sposób na szybka konwersję do B&W leży w zasięgu reki każdego użytkownika konwertera RAW
Jestem zwolennikiem bardzo mocnych kontrastów w fotografii czarno-białej, coś (a'la Ilford Delta) i uzyskaniu takiego efektu poświęcę ten tutorial.
W odróżnieniu od dość skomplikowanej metody Scott'a Kelby'ego prezentowanej przeze mnie tutaj:
Chciałem się skoncentrować na uzyskaniu bradzo przyzwoitego, bardzo kontrastowego zdjęcia już na poziomie konwersji RAW.
Poniższy efekt można uzyskać w LR, Camera Raw, i w każdym innym konwerterze z wystarczająca ilością suwaków :) Tym razem padło na CR 5.2
Zdjęcie przed konwersją. Może nie każdy wie ale najlepiej w BW wyglądają zdjęcia robione w warunkach "małego kontrastu" - równomierne, dobrze rozproszone światło, prawdziwym koszmarem jest konwersja zdjęć studyjnych. Ponadto jakikolwiek clipping w Highligts może nam przysporzyć dużo kłopotu.
Zdjęcia zrobione w warunkach bardzo dużej rozpiętości tonalnej (głębokie cienie i mocne źródła światła) wymagają często dużo więcej pracy i bardzo często, dodatkowej obróbki takiej jak burning i dodging (miejscowe podwyższanie i obniżanie ekspozycji).
Postanowiłem ułatwić sobie życie i wybrać do tego tutoriala łatwą do obróbki fotkę:
Oryginalnie zdjęcie było mało kontrastowe i trochę niedoświetlone (-0.35EV),
co w praktyce jest nam bardzo na rękę, gdyż w końcowym etapie konwersji będziemy podbijać kontrast i taki zapas po prawej stronie histogramu ułatwia nam sprawę.
Poniżej zdjęcie z ustawieniami prosto z aparatu:
Podczas konwersji będziemy poruszać się z dołu do góry w palecie naszych suwaków.
Pierwszy krok w konwersji BW to przesuniecie suwaka Saturation na -100 i dodatkowe obniżenie kontrastu poprzez przesunięcie suwaka Contrast do pozycji +10 (lub mniej) - teraz ten krok może się zdawać bezsensowny ale w końcowej fazie badzie miał decydujące znaczenie dla wyglądu naszego zdjęcia.
Kolejnym ważnym etapem jest zwiększenie jasności (Brightness) naszego zdjęcia w zależności od naszego zdjęcia preferowane wartości to 80-100.
Na tym etapie można też nieco obniżyć suwak Temp. barwy i suwak Tint.
Ja obniżyłem temp do 3500K i tint -100 ten krok ma na celu poprawienie tonacji szarości skóry ale ma bardziej kosmetyczny charakter. Ten etap można zostawić z powodzeniem na koniec i poeksperymentować z ustawieniami wg własnych upodobań.
Kolejny krok ma decydujący wpływ na końcowy wygląd naszego zdjęcia i wypada mu poświecić troche czasu na eksperymenty i dobranie wartości odpowiednich dla własnych upodobań.
Na tym etapie będziemy podbijać kontrast za pomocą suwaków Exposure i Blacks.
Moim celem jest uzyskanie bardzo jasnych ocieni szarości na skórze (<10%gray). <
Jeżeli podczas tego etapu pojawi sie nam problem z clippingiem w prawej części histogramu zawsze możemy ratować się suwakiem Recocvery, jeżeli natomiast stwierdzamy że zbyt dużo tracimy w cieniach można podciągnąć trochę suwak Fill Light.
Ostatni etap to dodanie odpowiedniej winiety która doda smaku i poprawi ostateczny wygląd naszego zdjęcia.
Na zakończenie ostateczna wersja zdjęcia po małym wyostrzaniu w PS i usunięciu szumów w neatimage (jak można zauważyć w exiffie zdjęcie było robione przy ISO 1600 i dodatkowo wyciągane o +1EV).
PS. Zdaje sobie sprawę że ta metoda ma swoje wady i na pewno nie zaspokoi bardziej wymagających amatorów czarno białych zdjęć. Lecz w odróżnieniu od innych daje całkiem przyzwoite efekty jest bardzo prosta, tania i łatwa do zaaplikowania do większej ilości podobnych fotek.
Osobiście jetem zwolennikiem konwersji w PS z użyciem Channel Mixer i Gradient map. Ale w sytuacjach gdy nie dysponujemy czasem, a mamy na przykład do przygotowania slide show podczas wesela, powyższy tutorial może być bardzo przydatny.
Trzy tygodnie temu napisałem jak można zamówić próbnik filtrów LEE. Z początku był on darmowy, a po kilku pierwszych wysyłkach polski dystrybutor zmienił zdanie i zaczął żądać opłat za próbniki. Jeśli macie rodzinę za granicą to możecie śmiało zamawiać próbniki na ich adresy, gdyż z tego co czytałem to w innych krajach takie próbniki są wysyłane zupełnie za darmo.
Wracając do tematu - próbników LEE, dlaczego akurat właśnie one mogą się nam przydać? Ich wielkość (9cm x 4cm) sprawia iż nadają się doskonale do małych, zewnętrznych lamp błyskowych (na lampy studyjne są niestety za małe). Pomogą nam nadać światłu konkretną barwę (np i dzięki temu stworzyć kolorowe tło), a także dostosować barwę światła lampy błyskowej do barwy światła zastanego (ale to już bardziej obszerny temat o którym napiszę innym razem).
Jak założyć taki filtr na lampę błyskową? Jest na to kilka sposobów, dzisiaj opiszę pierwszy z nich (opisy kolejnych metod pojawią się w przyszłości).
Najpierw należy zerwać/przeciąć nit spinający filtry, ja zrobiłem to przy pomocy kombinerek, lepiej robić to delikanie, gdyż można uszkodzić filtry. Przyda się też śruba z nakrętką o wymiarach podobnych do nitu spinającego filtry (A). Dlaczego? Szkoda by było rozrzucić wszystkie filtry luzem(B), ponieważ później przyda nam się znajomość nazw poszczególnych rodzajów filtrów (szczególnie CTO, Straw, CTB, PlusGreen).
Co jest potrzebne do zamocowania filtra na lampie? Ja jestem zadowolony z mocowania na rzepy samoprzylepne (C i D). Które kupiłem w sklepie z artykułami krawieckimi (obie strony, miękka+twarda to koszt ok 4zł za metr).
Twardy rzep nakleiłem w odległości ok 1cm od brzegu moich lamp błyskowych (taki rzep przydaje się także do mocowania na lampie innych modyfikatorów światła: zasłon, strumienic, itp).
Do zamocowania każdego filtra wykorzystałem dwa kawałki miękkich rzepów o odpowiedniej długości - 4,5cm(C) i 9cm(D). Krótszy kawałek rzepa (C) przykleiłem od strony dziurki po nicie (która nie może znaleźć się w świetle błyskającej lampy), dłuższy (D) na przeciwnej krawędzi.
Radziłbym opisać filtr w okolicy dziurki po nicie (np 1/4CTO, nr 206).
Najlepiej przygnieść filtr czymś ciężkim aby klej z rzepów mocno i równomiernie chwycił (ja wsadzam filtry do grubej książki i której okładkę dociskam ciężarkiem).
Filtry mocujemy dokładnie (powinny one pokrywać całą powierzchnię światła lampy).
Rozwiązanie 'na rzepy' ma swoje zalety i wady, kolejne metody na mocowanie rzepów pojawią się na moim blogu za jakiś czas.
Ktoś naruszył Twoje prawa? Wykorzystał Twoje zdjęcie bez Twojej zgody? Walcz o swoje, nawet jeśli nie wchodzą w regułę duże odszkodowania ze strony 'złodzieja' - jak już raz się poparzy, zastanowi się dwa razy zanim po raz kolejny będzie próbował naruszyć czyjeś prawa autorskie. Pewnie powiesz - polskie sądownictwo, zwykły szarak nie jest w stanie zdziałać nic w pojedynku prawnikami dużej firmy. Błąd! Historia Bartosza Olszewskiego świadczy o tym, że można wygrać nawet z dużą siecią (ugoda na jaką zgodziła się ta sieć, nie pozwala na ujawnienie jej nazwy).
Oto relacja Bartosza:
Chciałbym się podzielić doświadczeniem odnośnie naruszenia praw autorskich przez Firmę (zwaną dalej Naruszycielem) do fotografii przedstawiającej trzy tulipany po przekątnej. Informacji dotyczących Naruszyciela i kwot pieniężnych nie ujawniam, gdyż nie są to w przypadku publikowanego poniżej tekstu, istotne i merytoryczne wiadomości. Cała sprawa trwała dosyć długo, jednakże nie tylko z winy urzędów etc, ale także z powodów, że nie tylko taką sprawą człowiek żyje. Zdarzało mi się, że pewne formalności odwlekałem nawet miesiąc z przyczyn prywatnych, więc to jest też powód długiego czasu trwania tej sprawy.
W Listopadzie 2006 roku podczas odbioru kolejnego zlecenia z Labu Naruszyciela, który świadczy usługi z tego zakresu, natknąłem się na wystawione pod blatem plexi (będącym tuż przy stoisku Foto – zdjęcie było wystawione publicznie, jako coś w rodzaju wizytówki-reklamy usług jakie proponują) zdjęcie mojego autorstwa, które nie było podpisane moim imieniem i nazwiskiem (Naruszyciel nie mógł go posiadać, ponieważ zlecając wykonanie odbitek można nie podawać imienia i nazwiska, a do odbioru wystarczy pokwitowanie oddania zlecenia do realizacji – stąd Naruszyciel nie znał moich danych). Zapewne większość osób skąd Naruszyciel mający w ofercie wykonywanie odbitek fotograficznych posiadał fotografię mojego autorstwa? Fotografię ową wywoływałem w Labie Naruszyciela w okolicach Maja 2006 roku. Domniemywać mogę, że to wtedy Lab bezprawnie zwielokrotnił fotografię, którą ja dostarczyłem mu do wywołania i wystawił pod blat plexi, naruszając tym samym prawa autorskie i osobiste. Pracownicy Labu stwierdzili, iż powinienem być wielce ucieszony, iż fotografia podobała się na tyle, że została wystawiona pod blat plexi (pomijając oczywiście sam fakt, że to zwykła kradzież). Poprosiłem o udostępnienie jednego z aparatów dostępnych na sklepie (supermarket), aby wykonać fotografie, będącą dowodem w tej sprawie. Następnego dnia stawiłem się w Firmie z żądaniem wypłaty honorarium z tytuły bezprawnego wykorzystania fotografii mojego autorstwa bez mojej wiedzy i zgody na obszarze sklepu. Oczywiście żądanie przyjęto, mimo, iż Pani Dyrektor działu Foto uparcie twierdziła, że nie doszło do żadnego naruszenia, nie znam prawa etc. Proszę się nie dać czymś takim zbyć! W odpowiedzi na żądanie otrzymałem pismo, w którym podważono fakt, że jestem autorem fotografii (ponieważ Pani mecenas, prowadząca sprawę nie jest znawcą w dziedzinie fotografii i nie jest w stanie oszacować czy dostarczony przeze mnie plik jest plikiem oryginalnym zawierającym jedynie „znak wodny”) oraz, że brak jest jakichkolwiek podstaw faktycznych i prawnych, aby rozmawiać o naruszeniu praw autorskich i osobistych. Ponadto zarzucono mi brak dowodów oddania zlecenia do Labu oraz paragonu (tutaj faktycznie nie posiadałem owych dokumentów, gdyż nie byłem w stanie przewidzieć takiej sytuacji, a ponadto z reguły nie trzymam paragonów – chyba, że są podstawą gwarancji). Wykonałem pewien eksperyment, którego wiarygodność również odrzucono. Mianowicie wywołałem owe zdjęcia, zachowałem wszelkie paragony, dowody zlecenia i osobiście stawiłem się w kancelarii i opisałem sugestie i dołączyłem odpowiednie pismo, zawierające spostrzeżenia jakie przedstawiłem pani mecenas. Po okresie miesiąca otrzymuje mimo wszystko taką samą odpowiedź.
Z późniejszych obserwacji wynikało jedno - był to czas stracony, a z przyczyn osobistych trwało to sporo czasu. Bo aż około roku, albo nawet lekko ponad. Dopóki pisałem jako tzw. „Kowalski” byłem zbywany, być może z nadzieją, „że wreszcie się odczepi”. Postanowiłem przekazać sprawę do Związku Polskich Artystów Fotografików (zwanego dalej „ZPAF”), do Biura Naruszeń Praw Autorskich. Podpisałem ze ZPAFem umowę powierniczą, na mocy której powierzam w ochronę ZPAF swoje prawa autorskie, aby ten mógł reprezentować moje interesy. ZPAF wystąpił z żądaniem zapłaty odpowiedniego honorarium za naruszenie praw autorskich i osobistych informując jednocześnie, że jeśli Naruszyciel nie ustosunkuje się do żądania lub nie przystąpi do negocjacji to ZPAF skieruje sprawę na drogę postępowania sądowego, obciążającym tym samym Naruszyciela kosztami procesu etc.
Tutaj ZPAF otrzymał informację, iż firma nie istnieje. Ciężko mnie osobiście stwierdzić co było przyczyną takiej odpowiedzi ze strony osoby reprezentującej Naruszyciela, ale kilka moich spostrzeżeń:
1) ZPAF posłużył się w piśmie tylko takimi danymi jak: Nazwa firmy, adres (ulica, numer, kod pocztowy, miejscowość) 2) To była ostatnia odpowiedź osoby reprezentującej firmę, prawdopodobnie osoba ta działała na zwłokę, gdyż wiedziała, że tą sprawą się już nie będzie zajmować.
W związku z dziwną odpowiedzią na żądanie, ZPAF wysłał jeszcze jedno pismo z żądaniem pisząc pełne dane firmy wraz z numerem NIP prezentowanym na paragonie oraz KRS, etc, odrzucając przy okazji stwierdzenie , iż nie można orzec winy na stronę Naruszyciela, gdyż miejsce, w którym fotografia została wystawiona pod blat plexi, było ogólnodostępne. ZPAF stwierdził jednoznacznie, iż jest to wina Naruszyciela wynikająca z niedbalstwa jakiego dopuścili się pracownicy. I tutaj w kolejnego odpowiedzi pojawiła się niespodzianka … Odkąd ZPAF przejął sprawę Naruszyciel zupełnie inaczej zaczął podchodzić do sprawy. Kancelaria prawnicza reprezentująca Naruszyciela wystosowała pismo w odpowiedzi na żądanie ZPAF, że wyraża wolę zakończenia przedmiotowej sprawy w drodze obustronnego porozumienia na następujących warunkach:
1) Naruszyciel wpłaci na rzecz ZPAF kwotę odpowiadająca odpowiedniej stawce honorarium autorskiego za wykorzystanie utworu.
2) Ja zrzeknę się wszelkich roszczeń w stosunku do Naruszyciela z tytułu naruszenia osobistych oraz majątkowych praw autorskich.
Oczywiście, Naruszyciel chciał zapłacić za naruszenie jak za wykupienie na "normalnej" drodze owej fotografii, na co nie zgodził się ZPAF oraz ja osobiście również. W kolejnym piśmie ze strony ZPAF stwierdzono, że jak najbardziej interesuje Nas droga ugody, jednakże nie na zaproponowanych warunkach. Głownie chodziło o wypłatę honorarium jak za wykup fotografii na normalnej drodze. ZPAF zażądał zgodnie z ustawą wypłaty trzykrotności kwoty proponowanej przez kancelarie Naruszyciela w oparciu o Tabele minimalnych wynagrodzeń ZPAF argumentując tym, iż doszło już do zawinionego, poprzez niedbalstwo pracowników, naruszenia praw autorskich oraz honorarium za naruszenie praw osobistych, gdyż fotografia wystawiona pod blat plexi nie została podpisana imieniem i nazwiskiem autora.
Długo oczekiwana odpowiedź na to pismo nadeszła. List zawierał ugodę jaką Naruszyciel jest w stanie zawrzeć ze ZPAF. Jej postanowienia były następujące, iż Naruszyciel wypłaci honorarium za naruszenie praw autorskich i praw osobistych wysokości (patrz: odpowiednia kwota), będącą ostateczną propozycją ze strony Naruszyciela na jaką się zgodzi na drodze porozumienia. Po rozmowie z prawnikiem ZPAF oraz chwili namysłu zdecydowałem, iż ta sprawa z wielu aspektów trwa już długo, aby ciągnąc ją dalej na drodze sądowej. Z racji na to, że byłem w stanie zaakceptować kwotę zaproponowaną przez Naruszyciela jako wystarczającą ugodę podpisano i sprawa została zamknięta. Zapewne w tym moim streszczeniu mojego przypadku dużo faktów nie zostało uwzględnione, ale po prostu sprawa trwała dosyć długo i nie jestem w stanie streścić wszystkich postanowień w rozmowach telefonicznych, e-mailach etc. Mam nadzieje, że komuś ten tekst kiedyś pomoże, jeśli znajdzie się w podobnej sytuacji. Ja osobiście stwierdzam, iż mimo, że spór trwał dwa lata to warto było, gdyż w pewnym momencie nie chodziło o uzyskanie honorarium, ale o fakt, że moloch na polskim rynku, przyznał rację i poszedł na ugodę. Satysfakcja bezcenna!
Jako, że kwestia praw autorskich, umów i tematów z tym powiązanych jest bardzo istotna dla każdego fotografa, w najbliższym czasie postaram się współpracując z Bartoszem opublikować kilka ważnych wzorów pism, takich jak:
Prawidłowo sporządzona umowa zawierana między fotografem a modelką/modelem, tzw. UWIWF,
Żądanie w przypadku naruszenia praw autorskich jakie się powinno skierować do naruszyciela,
Wzór ugody jaką powinno się zawrzeć z Naruszycielem aby on nie mógł nas na czymś złapać, ani my jego.
Specjalnie dla organizatorów konkursów będzie wzór pisma o przeniesienie autorskich praw majątkowych do zdjęcia (w sumie nie tylko dla organizatorów, ale także dla kupujących).
Pismo o przeniesienie autorskich praw majątkowych do wizażu.
Jak dobrze widzicie, jestem zwolennikiem wykorzystywania małych fleszy takich jak nikon sb-24 lub sb-25. Często mieszanie światła błyskowego z zastanym znacznie utrudnia uzyskanie poprawnego balansu bieli, czasem chcielibyśmy dodać do zdjęcia jakieś kolorowe światło. W takich sytuacjach przydają się filtry ('żele'). Korzystając z małych lampek błyskowych nie ma potrzeby kupowania dużych arkuszy. Można zamówić sobie u producenta darmowy próbnik z samplami, w dodatku zawierający wszystkie dostępne kolory. Jak to zamontować na lampie? Jak dopasowywać odpowiednie filtry do światła zastanego? Napiszę jeszcze kiedyś o tym, teraz pokażę Ci jak można zamówić taki darmowy próbnik. Jak zamówisz dzisiaj, to prawdopodobnie będziesz miał filtry u siebie gdy będę pisał jak z nich korzystać.
Wystarczy odwiedzić stronę producenta, wpisać swoje dane adresowe oraz w pole Enquiry wpisać Lee Filters Lighting Swatch Book. Jako ciekawostkę podam, że polski sklep raysfoto chce aby mu płacić za próbniki - kiedyś nie wiedziałem że można zamówić za friko z centrali, zapłaciłem im. Mój błąd. Teraz zamówiłem sobie kolejne sample prosto od producenta i faktycznie przyszło całkowicie za darmo (nawet paczka przyszła szybciej niż gdybym kupował w raysfoto). Nasze realia. Nie karmcie tych naszych trolowatych sprzedawców. Niby tylko ok 36PLN z przesyłką, ale po co płacić? Lepiej już za te pieniądze kupić browarka lub iść na jakiś fajny film do kina. Pewnie sklep dostaje próbniki gratis, a na nich jeszcze sobie zbija kaskę. Dajcie spokój. Podobnie z resztą sprzętu - lepiej czasem coś kupić na zagranicznym ebay'u, lub bezpośrednio u producenta.
==UWAGA== Z komentarzy czytelników wynika, iż także polski dystrybutor LEE (LTT) - któremu angielska centrala przesyłała nasze zgłoszenia zmienił politykę i za próbniki zamówione przez internet żąda pieniędzy. Można próbować zamówić je drogą telefoniczną. Więcej informacji w komentarzach.
Ostatnio buszując po sieci trafiłem na ciekawy projekt, który pewnie zainteresuje kilku czytelników odwiedzających tego bloga. Konstrukcja ta może się przydać przy makrofotografii, podczas fotografowania owadów w locie. Całe urządzenie jest dość zaawansowane technicznie, i bardzo toporne, ale popatrzcie na te zdjęcia! Chyba autor nie żałuje czasu który poświęcił na konstrukcję całości. Może znacie jakieś mniej wyrafinowane metody na 'ustrzelenie' lecącego owada?
Przy okazji wspomnę, że niebawem powinno pojawić się kilka postów dotyczących makrofotografii (o mniejszym poziomie skomplikowania w porównaniu do powyższego).
Dzisiaj przedstawię wam raczej ciekawostkę niż sposób na oświetlenie... przenośne ;)
Na poniższym filmie autor wykorzystuje do oświetlenia przedmiotu telefon komórkowy. Rozwiązanie naprawdę hard-core, ale widać że aby uzyskać przyzwoite efekty nie są konieczne drogie lampy - wystarczą źródła światła, które każdy z nas ma pod ręką (albo w kieszeni).
Aparat ustawiony na statywie, naświetla matrycę kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt sekund - jeśli mamy zamiar publikować zdjęcie w większym formacie (albo rozdzielczości) szum będzie bił po oczach
Ze względu na długie naświetlanie, potrzebujemy całkowicie zaciemnionego pomieszczenia
Widmo emitowane przez telefon komórkowy nie jest ciągłe, dlatego może być problem z ustawieniem balansu bieli
Trzeba naświetlać 'na wyczucie', i pewnie zamierzony efekt uzyska się dopiero po kilku próbach
Pewnie jeszcze jakieś się znajdą ;)
oraz zalety:
Każdy (chyba) ma telefon komórkowy, zatem także przenośne źródło oświetlenia
Tak zrobione zdjęcie powinno śmiało wystarczyć na potrzeby jakiejś strony, albo aukcji internetowej
Jak powszechnie wiadomo, pracując w studio z lampami studyjnymi jesteśmy zwykle ograniczeni przez czas synchronizacji aparatu x-sync. Najczęściej jest to okolica 1/200s, i przy krótszym czasie nasza klatka nie zostaje w pełni naświetlona. Chyba pisałem już kiedyś o stosowaniu krótszych czasów (np. czasu 1/320s), i odpowiednim kadrowaniu. Każdy kto fotografował w studio wie, że bywają momenty w których 1/200s czy 1/320s to zdecydowanie za długi czas, i chciałoby się skoczyć np do 1/1000s albo i 1/4000s.
Dziś zaniemówiłem... okazuje się że lampami studyjnymi można uzyskać czas naświetlania nawet 1/8000s. Co więcej, naświetlając dobrze cały kadr. Wystarczy do tego fotocela ...oraz lampa systemowa ustawiona w tryb HSS(High Speed Sync).
Film dobrze opisujący całość (dużo lepiej niż ja w tym wpisie) możecie zobaczyć TUTAJ.
UPDATE
Błysk lampy studyjnej trwa dużo więcej niż zwykłej lampy błyskowej (często nawet np 1/200s),
Lampa błyskowa na aparacie (pracująca w trybie HSS) bardzo szybko (wcześnie) wykonuje pierwszy błysk,
Dlaczego zatem to działa? Pierwszy z błysków Lampy pracującej w trybie HSS wyzwala fotocelę lampy studyjnej, której błysk trwa przez cały czas naświetlania klatki.
Pozostaje pytanie, czy ten trik też może zadziałać z lampami takimi jak sb-24 lub sb-25 (gdzie błysk trwa naprawdę krótko).
Sesja zbliża się, czasu mam coraz mniej, dlatego puki jeszcze mogę, postaram się napisać kilka słów na temat "white balance cap" (odpowiedź na pytania jednego z czytelników mojego bloga).
Pytanie które otrzymałem: Czy warto to stosować 'WB Cap'? Czy 'WB cap' działa i się przydaje? Czy można zbudować coś podobnego samemu?
Jak zwykle, ambitnym pasjonatom fotografii, zalecam robienie fotografii w trybie RAW zawsze gdy jest to możliwe (jeśli aparat pozwala na coś takiego). Otrzymujesz najwyższą jakość, jaką może zapewnić Ci aparat, oraz brak problemów z późniejszą korektą balansu bieli (w którym może pomóc 'WB cap'). Oczywiście 'WB Cap' można także stosować do wyznaczania balansu bieli podczas wywoływania RAWów, ale przy odrobinie wprawy nie jest to potrzebne. Na temat RAW vs JPEG na forach internetowych dyskutowano setki razy, dlatego nie zamierzam tutaj wywoływać burzliwej debaty na ten temat.
Czy 'WB Cap' działa i się przydaje? Tak. Czasem automatyczny tryb pomiaru AWB, lub zaprogramowane przez producenta (cloudy, daylight, tungsten, fluorescent itd) nie będą gwarantowały poprawnego balansu bieli. Wtedy właśnie przydaje się 'WB Cap'. Jest on bardzo przydatny, gdy robisz zdjęcia w formacie JPEG. W takim przypadku późniejsza korekta WB w programie graficznym mocno pogarsza jakość obrazu.
Czy warto wydać ok 20PLN? Moim zdaniem nie, ponieważ można zbudować coś takiego samemu. Jak zbudować? W internecie widziałem kilka pomysłów na budowę takiego dekielka, przedstawię dwa z nich.
Zanim przejdę do opisu budowy napiszę jak korzystać z takiego dekielka.
Należy włączyć w aparacie ręczne ustawianie balansu bieli (czasem widniejące w menu aparatu jako: custom white balance),
Zamontować 'WB Cap' na obiektywie,
Ustawić maksymalną ogniskową w obiektywie ('zoom na maksa'),
Zrobić zdjęcie (z założonym dekielkiem 'WB Cap') w stronę głównego źródła światła (a jeśli to nie możliwe to w stronę fotografowanego obiektu),
Zatwierdzić ustawienie balansu bieli (w instrukcji aparatu napiszą jak to zrobić),
Zdjąć 'WB Cap' i zrobić właściwe zdjęcie,
Jak zrobić sobie samemu taki dekielek?
Pierwszy pomysł jest świetny z dwóch powodów: nic nie kosztuje, i nie trzeba się ani trochę męczyć. Jak zrobić? Wystarczy znaleźć sobie kawałek cienkiego, przeźroczystego, mlecznego plastiku, wielkości zbliżonej (a najlepiej trochę większy) do dekielka od obiektywu. Świetnie nadaje się do tego celu pokrywka od chipsów 'Pringles'. Jak stosować? Podobnie jak zwykły WB Cap, z tą różnicą że nie ma możliwości zamontowania na stałe, po prostu do zdjęcia pomiarowego (pkt4) przykładamy go do obiektywu.
Drugi, bardziej wyrafinowany, oraz trochę bardziej kosztowny, ale za to wyglądający profesjonalnie (jeśli to kogoś obchodzi) wymaga od nas wprawy w majsterkowaniu oraz lekkiego nakładu finansowego. Jason Wallace zrobił odpowiednik bardzo dobrze wyglądający, a jako materiały wykorzystał rozkręcany filtr UV oraz... filtr z ekspresu do kawy... w ten sposób uzyskał odpowiednik tzw ExpoDisc, który kosztuje u producenta blisko 60USD. Więcej informacji na ten temat znajdziesz tutaj.
P.S. Nadal zachęcam do oddawania głosów na moje zdjęcie które dałem do styczniowego konkursu panoramio, aby zobaczyć zdjęcie kliknij tutaj.
Myślę że czas najwyższy zrobić małe podsumowanie kalendarzowego roku 2008... mojego pierwszego roku z blogiem. Przez jedenaście miesięcy (zacząłem dopiero w lutym) udało mi się stworzyć 39 wpisów, nawet kilka pojawiło się w angielskiej wersji językowej. Starałem się tworzyć tego bloga tak, aby w miarę możliwości uczył oraz ciekawił potencjalnego czytelnika (nawet takiego dla którego fotografia nie jest czymś całkiem nowym). Czy mi się to udało? Czy mój blog jest ciekawy? Co cieszyło się największym zainteresowaniem z waszej strony? Ciężko powiedzieć, ponieważ taki blog to raczej jednostronna forma przekazu... niby są komentarze, ale współczynnik ilości odsłon mojego bloga do ilości komentarzy wskazuje na to, że albo nie chce się wam pisać, albo większość spraw udaje mi się tłumaczyć jasno, przejrzyście, bez błędów merytorycznych.
Kilka osób narzekało na dużą ilość anglojęzycznych filmów które pokazuję, rozumiem że skoro blog piszę w swoim ojczystym języku to najlepiej by było gdyby cała treść była taka. Niestety, po polsku nie ukazują się dobre materiały/filmy pomagające w zrozumieniu fotografii. Może sam powinienem próbować przekazać jakąś wiedzę w przekazie audiowizualnym? Ale czy jest taka potrzeba? Jakie informacje przekazywać w takich prezentacjach? Szukacie informacji odnośnie podstaw fotografii czy może czegoś bardziej zaawansowanego? Kolejna ankieta będzie pewnie poruszać ten temat.
Poruszając temat ankiet, obecna ankieta traktuje o uczestnictwie w tzw. 'strobist meeting', czyli spotkaniu kilku fotografów kreatywnie wykorzystujących lampy błyskowe zdjęte z sanek na wspólnej sesji zdjęciowej. Temat sesji jest do ustalenia, wszelkie propozycje mile widziane. Najlepiej aby zebrało się kilka osób chętnych, a przy ponad 8000 grudniowych odsłon mojego bloga, zaledwie 4 osoby potwierdziły chęć uczestnictwa w takim spotkaniu. Anonimowo. Jak ankieta zostanie zakończona i ilość chętnych znacznie się powiększy to poważnie pomyślę nad całością. Na szczęście rok 2009 dopiero się zaczyna i wydaje mi się że mamy wystarczająco dużo czasu aby coś takiego zorganizować.
Jak już zaczęliśmy mówić o spotkaniach (plenerach) fotograficznych, pewnie część z was czytała moją relację z pleneru świątecznego forumowiczów z canon-board, na dniach powinno odbyć się kolejne. Prawdopodobnie tym razem ruszymy nocą na Sopot lub Gdynię. Przez jakiś czas sprawa pomorskich plenerów znacznie przycichła, teraz zaczyna się trochę dziać w tej materii - i dobrze. Jeśli chcesz przyjść na takie spotkanie, to radzę śledzić wątek na canon-board.info, temat jest długi, dlatego chyba najlepiej zacząć czytać go 'od końca'.